Obserwatorzy

wtorek, 22 maja 2012

Może jutro zgaśnie słońce. Przecież może.

Wyjechać, odciąć się, mieć czas na to by móc go nie mieć. Zbyt w i e l e niczego pomieszanego ze wszystkim. Zdarzenia taranują mnie dzień po dniu. Jestem dzisiaj trochę jak sitko, pocę się i przelewam przez mnóstwo dziur wypełniających moją zniszczoną wątrobę i płuca. Noszę w sobie niepokoje, swoje, twoje, moje, nasze, niczyje, przenasze, tururu, chodź się kochać. Łączę w sobie strach, niepokój spowodowany natłokiem zajęć i wymagań od mej marnej osoby, wraz z chęcią wylania komuś na plecy tej misy marazmu, którą dźwigam od dni nieprzerwanie trzech. Ponadto, chętnie bym to wszystko już zostawiła, żałosna cecha, która króluje w mych charakterze, to oprócz lenistwa, brak możności dokończenia tego co zaczęłam.
Jestem wyczerpana, można rzec nawet, że skrajnie, przytłoczona po brzegi, zlizuje z nadgarstków samotność, która wycieka ze mnie po brzegi, mimo to tańczę dziś do rytmu I Just don’t know what to do with myself, biorąc pod uwagę fakt, że jedyny taniec jaki do tego pasuje jest nacechowany erotycznie, to ewidentnie nasuwa się jeden wniosek mówiący o tym iż me zwierzęcę instynkty odżywają. Tym bardziej powinnam wyjechać. Czekanie na to przez jeszcze dwa tygodnie może wyżreć mi mózg i zniszczyć mi koncepcję niezależnej umysłowo, sercowo i dłoniowo. But I’m superwoman, nie dam się. Przecież zaangażowanie to całkowity bullshit, nie można sobie pozwolić na nieistniejące, na zakłamane działanie namiastkowego cynizmu, który więdnie, jak niegłaskany rdzeń kręgowy. Lepiej zrobić sobie samemu sztuczne oddychanie. W sensie, że przez zęby, tak dla lekkiego otrzeźwienia. Bo skoro zanika wiara w tabele „za” i „przeciw” nie pozostaje nic innego jak ucieczka, jak tchórz, jak skunks, jak kurz, jak chmurz, wiele burz, sny  na jawie i dym w płucach. W porywach totalne odizolowanie, oczywiście narządu, najlepiej serca od reszty ciała. Nauczyć się wychodzić z domu zostawiając je po łóżkiem, tam będzie miało najlepsze widoki dla potwierdzenia wiary w zwierzęcość ludzkości. Gdy wszystkie środki zawiodą proponuję ubój, bo już nawet wyjazdy nie pomogą.






 

“ Co z tego, że mamy XXI wiek i coraz lepsze technicznie cywilizacje, kiedy nie potrafimy dotrzeć do drugiego człowieka, a rozwój emocjonalny i duchowy większości ludzi pozostaje w epoce kamienia łupanego.  ”
— Woody Allen


 
Od rana potrzebuję dwóch rzeczy: herbaty i świętego spokoju. Po pierwszym kubku przestaję mordować w myślach.





 
Jeżeli chcesz mi coś zarzucić
Zarzuć mi ręce na szyję
— Leopold Staff






 
Za dużo wspomnień, za dużo zachcianek i wspomnień zachcianek.
— miłosz








 

Bardzo chcę zobaczyć Ciebie. Pogadać swobodnie, a nie w tym wiecznym peronowym pośpiechu.
— Herbert do Miłosza, listy

 

Naród to rzecz naturalna, jak brzuch lub palce u nogi, ale czy zawsze trzeba pokazywać zwłaszcza jeśli palce niedomyte są.
— Herbert do Miłosza, listy



 
Żyj, twórz, pij woń róż. Pisz do mnie.
— miłosz do herberta, korespondencja




 
 
– Jeszcze go kochasz?
– Nie mów do mnie... – odrzekła usuwając ręce i zakrywając nimi twarz.
– Niepodobna przepołowić duszy i niepodobna przepołowić ciała. Wy to jednak potraficie. Potraficie oddawać się jednemu, a innego kochać. Och, Boże!
— Stefan Żeromski



 

Jakaś melancholia, popiół arcydzieł, nie to mnie dziś obchodzi.
— miłosz do herberta, korespondencja








 


 


 
Jest tu nieprzytomnie pięknie i chodzę cały spuchnięty ze szczęścia. Wino płynie szeroko pomieszane z muzyką i niebieskim winnic dymem. Sam rozumiesz, że mi oczy wyłażą i tylko w nocy wracają na swoje miejsce i to nie zawsze.
— herbert