Obserwatorzy

środa, 11 maja 2011

śniły mi się twoje buty obok moich.

 

- Mój drogi... 
- Moja droga. I twoja droga. Tak się szelestnie przecięły. Śniły mi się twoje buty obok moich.
— "Senność" 

Marze o tym by pojechać z Tobą nad morze, słone, wietrzne, najlepiej w październiku, bądź za chwilę, może być już, spakuję ciepły koc i kapelusz słomkowy. Najlepiej nad to najmniej przez Ciebie lubiane, polskie morze. Pokazałabym Ci, jak piękne potrafi być, wieczorem, gdy zimny wieje wiatr i kostnieją nadgarstki i palce u stóp, gdy przesypuje miliony małych kamyczków, które stworzą witraże naszego nieopisanego uśmiechu, gdy na pustej plaży, będziemy potykać się o skarby, które wyrzuciła sól, wypchnęła, jak kotka, chorego kociaka. Marzę byś otulił moje ramiona swoją bluzą i wyszeptał mi do ucha, jak to morze Ci się podoba, gdy możesz badać je jedynie słuchem, w ciemnościach i we mnie. 
Pojechalibyśmy pociągiem, drugą klasą, siedząc na podłodze, na bagażach, wyglądając przez okienko, które uchyla się tylko do połowy, słuchalibyśmy muzyki i śmiali się z pasażerów, od tego pana z wielką kanapką, po tą grupę nieszczęśliwych ludzi, którzy upadaliby na naszych oczach. Śmialibyśmy się, wiedząc, że jedziemy pokochać morze, że oni nawet nie chcą morza poznać.









1 komentarz: