Obserwatorzy

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

CYFERBLAT



 4 rano. Twoja strona łóżka jest jeszcze ciepła, chociaż jesteś już w drodze. Przylegam do niej, kładę się na brzuchu i chłoniemy resztę ciepła. Razem. Wciągam w nozdrza Twój zapach i próbuje powtórnie zasnąć. Ale nocą - bez Ciebie- wszystko wygląda inaczej. Jak pisał Jacek Podsiadło "Dzisiejszej nocy komary oszalały na punkcie mojej krwi. Chciałem umrzeć a nie udało mi się nawet zasnąć." Zabijam skurwysyna, który kąsał mnie przez całą noc. Wszystko wygląda inaczej. Niebo nadal jest czarne, choć jeszcze miesiąc temu o tej porze świat zaczynał budzić się do życia. Przez uchylone okno wdziera mi się okropny ryk zranionego zwierzęcia. Zaczynam martwić się o naszego łosia, chyba źle się z nim działo dzisiejszej nocy. Przeraża mnie, do tego nie chce przestać ryczeć. Poza tym słyszę jakiś ruch na dole. Na pewno zamknęłam drzwi? Słyszę skrzypienie, słyszę stukanie. Boję się.
Myślę, że to wina czasu.
Jest południe a ja siedzę na tarasie. W oddali unosi się śpiewny ryk. Kogut.
Wszędzie wszechobecna cisza, jedynie ptasie trele słychać w każdym zakątku podwórka. Chociaż nie, gdy się wsłucham słyszę jak ktoś tnie drzewo przy użyciu krajzegi, muchy bzyczą jak szalone a ktoś wyciągnął swój zardzewiały motor z garażu.
W dzień się tak nie boje. Zmory mają inną twarz, poza tym pachnie lasem i dmuchawcami.