Obserwatorzy

środa, 28 września 2011

ślepnąc od świateł

Jestem cząsteczką wody, co prawda, to prawda, dosyć dużą cząsteczką, a nawet poszczyciłabym się o stwierdzenie, że ogromną częścią wody, ale Ty też jesteś taką cząsteczko-częścią, masz niebieskie dłonie, umożliwiasz utrzymanie stałej temperatury, jesteś dobrym rozpuszczalnikiem na me żale, budujesz mnie i musi się zrobić naprawdę ciepło byś wyparował, ponadto nasza lepkość nie pozwala nam się rozdzielić, a co najważniejsze jesteśmy związani, wczepieni w siebie, dzięki wiązaniom, ponoć wodorowym,  które pozwalają siłą kohezji nie rozłączać naszych cząsteczek. Plączemy się ze sobą, a rzeki naszych oddechów mieszają się w wielkim mikserze nieprawdopodobieństwa. Nieprawdopodobne jest wiele rzeczy, choćby nasze przeciwieństwa, niby dwie cząsteczki tego samego pierwiastka, jednak tak odmiennie ukształtowane, że czasami jednak się o siebie potykamy.
Może jednak jestem Twoim substratem indukowanie dopasowanym? Ty jako enzym przybierasz różne kształty, wpasowujesz swoje dłonie w moje dłonie, żyłki w żyłki, śmiech w krzyk i wytapiasz mnie w sieci pełnej ryb z oceanu zdarzeń.
Jesteś moim zapomnieniem, moją odskocznią od codzienności, takim spacerem do Nibylandii



“ Czy można uciekać przed czymś,
do czego się biegnie? ”
— EDA (collarbones)















Gdy wracam do siebie pachnę Tobą. Gdy jedziesz do siebie moje łóżko pachnie Tobą. Budzę się w środku nocy, a powietrze wokoło pachnie Tobą. Lubię nie spać wtedy przez chwilę, słuchać ciszy, oglądać ciemność pokoju. To daje takie nierealne wrażenie bycia i niebycia jednocześnie.   





Rozpaczliwie pragnę się z Tobą zobaczyć. Na razie nie mogę sie z tym uporać. Z tym oczekiwaniem. I z tym napięciem. A najbardziej z tymi atakami czułości. Czy można mieć ataki czułości? ”
— J. L. Wisniewski ,,Samotność w sieci''

niedziela, 25 września 2011

wewnętrzna emigracja


   Zapytaj mnie, zapytaj mnie czy Cię kocham.
Nienawidzę dni, gdy tak bardzo się ode mnie oddalasz, gdy chcę, ale nie mogę Ci pomóc i nienawidzę, gdy nie kończysz zdań, w których chcesz powiedzieć mi coś złego a za chwile wysuwasz myśli swoje na inne tory, których nazwa to ‘dobra, nieważne’.  Nienawidzę, gdy jesteś przybity, jesteś daleko, fizycznie jak i mentalnie, nie mogę podejść, objąć Cię i jakoś pocieszyć. W ogóle tak zastanawiam się, czy ja w ogóle kiedykolwiek potrafiłam Cię pocieszyć? Czy potrafiłam kiedykolwiek dać Ci coś więcej poza plecami wygiętymi w łuk, szeptami w myśli, chwilami zwątpienia, pretensjami, zakazami, ograniczeniem, czymkolwiek, lecz nie tym co powinnam Ci dać. Czasami myślę sobie, by od Ciebie odejść, wiesz? By w pewnej chwili oddać Ci się do utraty tchu, później pocałować Cię w czoło , wyjść i nigdy nie wrócić, jednak jestem tchórzem. Nie chcę zrobić tego dla siebie, lecz dla Ciebie, zwrócić Ci w ten sposób własne ‘ja’, ale nie umiem, za bardzo bym tęskniła.
Jestem opętana, zdyszana, zmęczona i zła. Oskarżam Cię o to.
A może jednak chcę to dla siebie? Może jednak mam już dość, męczę się, wypluwam swoje wnętrzności, jestem znudzona torbą ekologiczną, wolę jednorazówki? –wmawiam sobie, wmawiam sobie jak nigdy.



 





 



















"Ludzie sypiają ze sobą, nic ekscytującego. Zdjąć przed kimś ubrania i położyć się na kimś, pod kimś lub obok kogoś to żaden wyczyn, żadna przygoda. Przygoda następuje później, jeśli zdejmiesz przed kimś skórę i mięśnie i ktoś zobaczy twój słaby punkt, żarzącą się w środku małą lampkę, latareczkę na wysokości splotu słonecznego, kryptonit, weźmie go w palce, ostrożnie, jak perłę, i zrobi z nim coś głupiego, włoży do ust, połknie, podrzuci do góry, zgubi. I potem, dużo później zostaniesz sam, z dziurą jak po kuli, i możesz wlać w tą dziurę dużo, bardzo dużo mnóstwo cudzych ciał, substancji i głosów, ale nie wypełnisz, nie zamkniesz, nie zabetonujesz, nie ma chuja."

Jakub Żulczyk "Ślepnąć od świateł"

czwartek, 22 września 2011

Chodzę i pytam: gdzie jest moja szubienica?


Terroryzuj mnie nowocześnie, rozwiąż moje uda i oddaj je lisom na pożarcie, by zwęszyły ucztę wydłubując pierze ze swych kłów. Zostaw mnie na pastwę losu w gęstwinach ciemnych i kop mnie, aż spadnę z górki i stoczę się na samo dno wielkiego wąwozu pełnego ogromnych włochatych pająków, które uwiją pajęczynę z moich ust, dłoni i stóp, a bardzo boję się pająków. Zalej moje ciało cementem, pozwalając oddychać tylko oczom i stań przede mną obejmując inną tak jak niegdyś mnie, prowadź opuszki palców po jej nagich ramionach i przekrzyw jej głowę, tak jakby odpływała w zadumie a tak naprawdę wylewała na mnie całą swoją krew, zalewając resztkę mnie, moje oczy. Odgryzaj mi stopniowo kawałek serca i wypluwaj go na gorący skwer, by muchy mogły zatańczyć z padliną. Wąchaj moje ciało i zostawiaj mnie bez słowa i siadaj na zimnej trawie, a na pytanie ‘mogę’ odpowiadaj ‘zajęte’. Wyrywaj mi włosy garściami i wiąż nimi moje biodra, zamiast całować mnie w nos, nie całuj mnie wcale, żarłocznie chwytaj moje wargi po to by po chwili bez słów żadnych poczęstować mnie swoimi plecami. Zamiast chwytać moje dłonie, rozsuwaj moje nogi, z brutalnością niezliczoną, nie dawaj nigdy więcej kwiatów, nie dzwoń, nie odbieraj telefonów, łap moją twarz między dłonie swe, tylko po to by szeptać jadem, a na końcu, gdy zwinę się już jak larwa pod wpływem dotyku, gdy wyschnę, jak jesienią słota, rozgnieć mnie w garści na drobny pył.
Spraw bym mogła Cię nienawidzić, nim zatonę. Jest za mało szalup ratunkowych, nie mówiąc o kapokach.  Wtedy łatwiej byłoby mi nie tęsknić i łatwiej przyszłoby rozstanie, gdy znów uprzykrzę Ci ciekawość, wolność i spokój.  

Pogardzam wszystkimi i mam wstręt taki do hołoty umysłowej, że rzygam. 
— Witkiewicz

















Jestem twoją klątwą i przekleństwem,
niedokończoną przyjemnością.
Przegryzioną wargą
do krwi.
— Pidżama Porno







Ale czy to jest w ogóle możliwe poczuć swoje życie bez bliskości z drugim człowiekiem? To takie trudne. A samotności boimy się obydwoje. Może jedyne, co można mieć, to kruche poczucie, że ten drugi, który jest przy tobie, po prostu odrobinę chroni przed światem? Przed lękiem? Jakiej pełni pragniemy, o co walczymy, za czym tęsknimy i co nazywamy miłością? Egoistyczną potrzebę drugiego człowieka, próbę zobaczenia siebie w innym, aby mieć poczucie, że jednak się istnieje? Kiedy jestem sama, czuję, że rozsypuję się w proch. Tak jakbym tylko w obecności kogoś innego odzyskiwała siebie. A przecież ja to ja…
— Anna Piwkowska, Ślad łyżwy