Obserwatorzy

sobota, 23 lutego 2013

Poliż mnie, I'm Polish

Jestem jak kołowrotek, nakręć mnie a nauczę cię zwrotek. Katarzyna Nosowska śpiewa " obowiązek obowiązkiem jest, piosenka musi posiadać tekst". A tekst? Czy też musi posiadać tekst? Oczywiście, nie mam na myśli zbioru bezsensownej paplaniny, bo słowem nie nazwiemy bełkotu niespójnych ze sobą głosek.  Także, mamy problem. A może mam go ja? Przecież dotyczy to bezpośrednio mnie, nikogo więcej, to ja skręcam się w domu ze strachu, że jedyna umiejętność (wtf?!), hobby, konik, zainteresowanie, sranie w banie, opuszcza mnie na w pośpiechu na kasztanowym rumaku, opuszcza mnie uparcie i w podskokach wspina się w wysokie i spiczaste góry, które są synonimem mojego lęku (czy konie mają fizyczną możliwość wspinać się w strome góry? przyjmijmy, że rumak tchnięty moją stratą i wszystkim co mi zabrał nabiera sił nieskończenie wielkich i staję się tak magiczny, że wspinać się wcale nie musi, bo szybuje w powietrzu, jak jakiś pegaz, czy inny latający (!) jednorożec. Także, ten stwór odrażający złapał między swe szczęki kawał mojej radości pisania, mojego natchnienia, mych słów.
Słownik nagle zadziwiająco mi się skurczył, może to ze strachu? Prawdą jest to, że wielcy poeci, dramaturdzy, powieściopisarze etc. tworzyli w przypływie smutku, złości, żalu, samotności. Wzniosłe wezwania ukochanej, pomszczenie na samotność, czy powolna śmierć poprzez wyrzyganie całej swojej osobowości.
 A ja jestem szczęśliwa, szczęśliwa jak nigdy dotąd, szczęście wypycha mi klatkę piersiową jak wata szmacianą lalkę; jestem metaforą wczorajszych nocy.
No więc, co z tego, że moje "szczęście na codzień odbiera mi mowę? życie przy Tobie płynie mi cytrynowe". Niech sam diabeł odbierze mi umiejętność trzymania długopisu, bądź niech powykręca mi palce, bym nie mogła trafić w klawiaturę, nieważne, to nie jest ważne.