Obserwatorzy

poniedziałek, 7 listopada 2011

Bezpowrotnie utracona leworęczność

Wyróżniamy trzy rodzaje samotności, jedna z nich to samotność czysto mentalna, powodowana brakiem zrozumienia, odosobnieniem psychicznym, która wdziera się w nas nawet wtedy, gdy ukochana osoba wydziera senne obłoki wprost do naszego ucha, nawet wtedy, gdy wokół otacza nas milion głosów, muzyka, śmiech i przyjaciele. Wchodzi w nas lekki obłoczek, jakby biała chmura w słoneczny dzień, zagnieżdża się, tuż pod sercem, wbija się pod żebra, nie pozwala na szybką identyfikacje, jest, oddycha.
Drugim rodzajem, jest samotność połowiczna, która pojawia się za każdym razem, gdy cicho truchlejemy, nakryci po uszy ciepłym kocem z wełny, gdy wreszcie słyszymy ciszę, pierwszy raz tego dnia, zostajemy sami pokoju tak pełnym, że aż wszystkie drobne pęcherzyki wklęsają w środek naszych dusz.
I trzeci rodzaj, samotność całkowita, samotność powstała w wyniku braku jakiegokolwiek towarzystwa, samotność namacalna, gdy słowa grzęzną w przestworzach, bo nie mamy ich gdzie ulokować, gdy dni stają się puste, ponieważ, jedynym podmiotem zdarzeń, jestem ja.  Samotność, która uczy rozmawiać samemu ze sobą, która sprawia, że, gdy bierzemy telefon w dłonie, a na wyświetlaczu widnieję NOBODY LOVES YOU, uśmiechamy się jedynie, lekko, kącikiem ust, bo lepiej sobie przypomnieć zawczasu, zanim zacznie się czytać swoją listę kontaktów.
Bo wiesz, to jest tak, że wszystkie te rodzaje są okropne, jednak nie to jest najgorsze, najgorsze jest to, że to są etapy, które następują po sobie, samoistnie, które z dnia na dzień zmieniają swoją formę, popadasz w nie, jak w pierzynę i jeśli ktoś nie złapie Cię w porę za rękę, to możesz umrzeć. Po prostu umrzeć. Nie, żadne tam, samobójstwo z miłości, w ogóle żadne tam samobójstwo, po prostu każdy, kto ląduje w tej pierzynie  okazuje się uczulony na pierze. I wiesz, gdy zatopisz się w tym, gdy wydrążysz formę, możesz po prostu nie zdążyć się podnieść.
Nikt Cię nie pochowa, to nie ten rodzaj śmierci, gdzie zbiera się rodzina z plastikowymi kwiatami. Obumieranie tkanek nastąpi w środku, wewnętrzne gnicie.






 





mówię do siebie: NIE MYŚL! jest tyle kobiet, które nie myślą i jakoś im idzie.
— K.Janda






To nie jest tak, że tęsknie, nie mam za czym tęsknić, ale nie mam też gdzie odłożyć swojej pustki, która wypełnia mnie od rana, wszystkie szafki są zajęte, próbowałam nawet w lodówce, ale pustki boją się Syberyjskich myśli, czmychnęła mi na plecy, w to miejsce, którego mogą dosięgnąć tylko czyjeś  ręce.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz