Obserwatorzy

środa, 3 sierpnia 2011

powtarzając 'dobranoc' nigdy nie dałabym ci zasnąć


Leciutko zwijam rulonik w dłoniach, wyginam go, układam do pozycji horyzontalnej, czuję jego klującą niewygodę, jak szczypie mnie w dłonie, jak wsiąka, oszpeca się. Przekręcam go, podrzucam jak naleśnikiem na patelni w kiepskim amerykańskim filmie, gdzie szczęśliwy mąż robi śniadanie swojej równie idiotycznie szczęśliwej żonie i swoim pociechą, które obrzucają się jedzeniem, a babcia w kącie patrzy na to z uśmiechem, bo przecież są święta. Czuję jak wnętrzności ugniatają się pod wpływem grawitacji, może lepsza będzie pozycja embrionalna? Rzeczywiście, jakby wtedy stawał się lżejszy, mniej wilgotny od potu dłoni i wrzasku, niepowtarzalnego wrzasku, który otacza go zewsząd, który wwierca się w jego umysł, w jego ‘ja’ nieśmiertelnie głęboko. Oko za oko, ząb za ząb. Wykańcza go, a ja mogę jednym świstem odciąć mu uszy. Mogę ukoić go do snu, jak małą poczwarkę, która potrzebuje ciepłych słów, opowieści o tym, jak pewnego dnia stanie się pięknym motylem, jak wiatr poniesie go w przestworza świetliste nocą i nadzieją.
Lekko przytulam go w dłoniach, przymykam je, dając mu schronienie, nie pozwalam mu na to, by zmierzył się z wiatrem, ze słońcem, dbam o niego, jest dla mnie jak bezbronna bańka mydlana, która w każdej chwili może pęknąć i pozostanie po niej tylko dużo wilgoci.
Ja jestem Twoim rulonikiem, Twoim małym embrionem, który potrzebuje takiej pieszczoty, by móc zamknąć spokojnie oczy, bo sen jest tylko efektem ubocznym nocy, który często nadchodzi zbyt wcześnie, który nie daje nasycić się dostatecznie, wypełnić wielbłądziego garbu wodą niezbędną do przetrwania na wiele najbliższych dni.

Nie lubię budzić się bez ciepłego, lekko nieświeżego oddechu na spoconych skroniach, bez łapczywych dłoni próbujących się zachłysnąć chwilę przed wstaniem z łóżka, bez świstów w uszach jakie przeobrażają każde ciepłe słowo w emocjonalne odurzenie duszy bez emocji. 




"Te żyły znów zawiązują się na supeł, nerwy plączą się jak bluszcz, kości grają razem wspólny rytm."

Jakub Żulczyk  'zrób mi jakąś krzywdę, czyli wszystkie gry video są o miłości '(2006)



“ Przecież my nawet nie mieliśmy siebie w planach. ”





“ Właściwie nic mi nie jest. To znaczy jest mi wszystko. ”
— Katarzyna Grochola






 
Ciebie biorąc, z Ciebie pijąc, ja o niebo 
Już nie dbałem wiedząc przecież, że to jedno. 
Kwiat zrywając, Ciebie biorąc- Rafał Wojaczek




Biorę ją do siebie. Coraz bliżej. Pssssyt. Całuję ją. Powoli. Drobnie. W drobne usta. Wyrywam drobinki smaku. Smakuje jak krem. Nie chcę już wywalać z siebie jej języka, myć po nim zębów, chcę, żeby ten język wlazł mi w przełyk, aż do żołądka, i odkaził duszę. Bliżej. Jeszcze. ”
— Żulczyk


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz