Obserwatorzy

czwartek, 20 października 2011

coś musi być dymem w moich płucach

Jest 23 września 2001 roku, moje ciało jest jak wielkie USA, nie jest moje, obumiera,  upławy wypłukują resztę jęków i naiwności, w środku kwili jak niemowlę z pępowiną wokół szyi- mięsiste, okropne, moje serce, serce wcale nie ma kształtu małych serduszek malowanych na marginesach zeszytów zakochanych dziewczyn, jest oszklone, od góry do dołu, a słońce wylewa na nim swoje tęczowe gile, nazywa się World Trade Center i tylko sekundy dzielą je od totalnego zniszczenia. Możesz się zatrzymać, ale dobrze wiem, że to nie nastanie, czekam, aż uderzysz z całych sił w czuły punkt, aż zastawka mitralna zaplącze się z aortą, wypluwając przez nozdrza trójdzielną, która zaczepi się na rzekach żeber i sprawi, że runie cały chybotliwy domek z kart w dalmatyńczyki, który tak topornie układaliśmy.  Jasne, jestem jak stany Zjednoczone, pozbieram się po tych terrorystycznych zniszczeniach, stanę na nogi i wymruczę przez powybijane zęby, drylując ślinę między dziąsłami, że jestem silna i dam radę. Jednak czym będę? Czym będą me stany (zapalne), bez serca kraju, Coetzee opisał to pięknie, zanurzając się w fekaliach i dając pożerać muchom, ukazał schyłek i wariactwo.
Nie umiem biec na przód stojąc w miejscu, potrzebuję porządnego kopa, który wystrzeliłby mnie, wraz z ambicjami na drugą orbitę, kopa uczuć, prawdy, bezpieczeństwa, kopa najcudowniejszego, ale wiesz co? Może być też kolejne piwo dzisiejszego dnia, bądź gorzki spirytus, który mrożę w lodówce od tygodnia. A może lepszy będzie szampan? Bąbelki będą łaskotać mnie w nos, jakbyś leciutko przebierał palcami w rytm ulubionej piosenki.













“ październikowe, zimne, nieprzyjazne powietrze. poranna, chłodna pobudka, gorąca kawa, ciepły sweter, parasol, płaszcz i kalosze. znajomi, przyjaciele, ludzie, książki, ciepła herbata, papieros, rozmowy, uśmiechy, złość, zmęczenie, obojętność. Ciebie nie ma. ”


“ Czasami nie chodzi o to aby zmieniło się na lepsze. 
Najczęściej chodzi o to aby zmieniło się na cokolwiek.  ”
— Marek Hłasko




“ nienawidzę smaku niedosytu. jest w nim coś niszczącego. nie daje mi spokoju na długi czas. jest ze mną wszędzie i przypomina mi o sobie w każdej możliwej chwili. nie lubię go. on mnie natomiast bardzo. ”




Do jutra, jeśli pozwolisz.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz