Obserwatorzy

poniedziałek, 31 października 2011

tysiąc drobnych blizn

Wczoraj naszła mnie pewna głęboka refleksja, a mianowicie, czy to nie jest tak, że ludzie po prostu nie rodzą się pełni? Płody nie bywają zbyt ciężkie, a przecież wątroba, każda kosteczka, mózg, tkanki, żołądek, nerki, trzustka, pęcherzyk żółciowy, migdałki, to wszystko też trochę waży. Nie mówię tu o 21 gramach, nie wierze w dusze, mówię o wypełnieniu, jak piasek w foremce. Myślę, że to jest tak, że ludzie rodzą się puści, wydrążeni, wyskrobani, jak nienarodzone dzieci i całe życie wędrują, jak włóczykij, szukając czegoś, kogoś, kto wypełni ich do cna, od stóp do głów, kto zaleje ten potencjalny rów, zabetonuje, tak że nawet kłucie nie pomoże. Wiesz, to jest tak, że niestety nie zawsze są możliwości do wylania betonu, zazwyczaj jest to po prostu mokry piasek, który z czasem wysycha i usypuje się między knykciami, tak że dłonie stają się suche, paznokcie zniszczone a włosy połamane. Wtedy wędrówka zaczyna się od nowa, znowu szukamy czegoś co wypełni nas od rana do rana, najgorsze jest to, że gdy nas wypełnia nigdy nie mamy pewności czy jest to po prostu piasek, czy może, jednak!, ten beton, to by było zbyt łatwe, bo po co nam cholerny piach, który tylko nas porani, który wyżłobi otworki, których nie zaleje nawet beton, wsypie się w źrenice tak jeszcze pełne ?








Kikut wiary w cud i fantomowy ból,
tych miejsc, gdzie dawniej wrastałeś we mnie TY.















Pustka wylewa mi się ustami, uszami, nozdrzami i każdym porem mego ciała, znów wyrwałeś mi część siebie, moją wlewkę z niegipsu. Potrzebuje dni, zwykłych pustych dni, podczas, których wróci mi oddech. Bo to jest tak, że po prostu jeszcze się nie otrząsnęłam.
Dziś się topię, w swoim kalectwie emocjonalnym, które nie pozwala mi na wyrażanie emocji, nie potrafię sformułować jakiejkolwiek treści.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz